Z tymi Mordeczkami znam się już od jakiegoś czasu. Bawiliśmy się razem na weselu siostry Gosi – Doroty – pozdrawiam :). Jak szukali fotografa to jakoś tak się złożyło, że trafili do mnie. Z czego się bardzo cieszę. Przed ślubem, na oswojenie z aparatem spotkaliśmy się na krótkiej sesji narzeczeńskiej w Zamościu.
Dzień ślubu rozpocząłem od wizyty u Konrada. Tam ścinanko i czesanko przez prywatną stylistkę, rozmowa o sztuce z wiecznie uśmiechniętą mamusią artystką i ubieranie Pana Młodego w bardzo luźnej atmosferze 🙂
Następnie zawitałem do Gosi. Szybka zupka, wyrywanko trzech siwych włosów (u kogo nie powiem, nawet pod groźbą śmierci :)), rozmowa z tatą Gosi o gołębiach i radzeniu sobie z trzema córkami (mam już jedną więc może się kiedyś ta wiedza przydać:)), ubieranko Gosi i czekanko na Kondzia. Wpadł jak po swoje(ą), ucałował i porwał do kościoła.
Ceremonia zaślubin odbyła się w Parafii pw. Świętej Rodziny w Lublinie. Sam kościół zrobił na mnie duże wrażenie. Duży, przestrzenny z ciekawą geometrią. Do tego oni, wpatrzeni w siebie, zakochani i uśmiechnięci. Były rownież łzy wzruszenia, sporo wiercących się dzieciaków i dużo radości wśród gości.
Czułości w trakcie życzeń i w drogę na imprezę, która odbyła się w Domu Weselnym Ola w Jabłonnej pod Lublinem. Na miejscu przywitał nas rozśpiewany i ciekawie rozświetlony zespół Roxait. Po chwili adaptacji przeszedł istny huragan. Goście weselni okazali się niezłymi świrami 🙂 Nie pozwolili usiąść nawet na chwile 🙂 Działo się wszędzie! Na parkiecie, przy stołach, w ogrodzie, w holu, na zewnątrz… ale co ja będę pisał jak słowa tego nie oddadzą.
Zobaczcie poniżej sami!
Miłego oglądania 🙂